zmień stronę poprzednia strona spis treści następna strona

Marcin Cecko
DASEIN. WARIACJE. PRÓBY. ZAMIARY.




A


Spacerowałem sobie chłodnymi chodnikami Warszawy. Zacząłem od Górnośląskiej, od wilgotnej Górnośląskiej ulicy, jeszcze cały w wiślanej mgle, jeszcze cały w cieniu mostu i tak dalej. Potem Piękną, Mokotowską do Koszykowej, dalej Śniadeckich, Lwowską, Poznańską, Wspólną na Marszałkowską i aż pod Rotundę.
Minąłem Krystynę Medalis, Jana Zarembe-Celińskiego, Danutę Annę Wejroch, tę w okrągłych okularach, i w ogóle całą śmiesznie okrągłą - wyszła z psem. Akurat dziś nie miała ochoty łazić za zwierzęciem i czekać aż zrobi kupkę czy też wysra się, dla mnie bez różnicy. Psa trzymała na krótkiej smyczy, bardzo dziwne, że taki wielki pies musiał męczyć się na takim małym pejczu, ale może to na odwrót, to właśnie on miał jakąś sadystyczną przyjemność w ciąganiu swojej grubiutkiej pańci, gdzie mu się tylko podobało. Wkurzał ją, a dzisiaj to już szczególnie, bo każda negatywna, metafizyczna piącha była powiększona przez osobiste problemy Danuty Anny Wejroch. No właśnie, Danucie poważnie pokomplikowało się z mężem i córkami, na dodatek w pracy przyjaciółki odwróciły się od niej, gdy chciała skserować sobie fragment pewnego poradnika.
Ja już mijałem Kazimierza Merta, a zaraz potem miałem spotkać Helenę Pujdak, kiedy próbując zahamować swojego narwanego psa, wygięta jak bekslasz Danuta z każdym krokiem wbijała mocniej pięty w podłoże. Poprawiała od czasu do czasu swoje okrągłe okulary. Przez drzewa zdarzało jej się nawet zerknąć kilka razy na zasłonięty chmurami księżyc. Poczuła się głodna, więc poszła do sklepu i zostawiając psa przed wejściem kupiła sobie snikersa.
No, a ja oddalałem się już i od Jadwigi Pios i tak samo od Juliana Gieysztora czy Aleksandry Pypke. Przede mną zaś tylko Maria Rosłonek, Elżbieta Milewska i Jacek Siek - był pełen życia, optymizmu, potrafił zaradzić wszystkim kłopotom, znajomość z nim dawała wielką radość i poczucie bezpieczeństwa. Dlaczego nie dane mu było żyć tak dalej? Wyrazy głębokiego współczucia i żalu - Helence i jej najbliższym - Zofia Grotte z Nowego Jorku i Magdalena Pasternak.
Tak. Po trochu też otarłem się o Jammę.

B


Jamma wstaje rano. Czy słońce już zaczęło świecić? Czy tego dnia słońce w ogóle zaświeci? A czy na trasie Łazienkowskiej jest już korek? Jamma wstaje rano. W przeciąganiu Jammy jest pociąganie, jest też i przegięcie w formie. Jamma jest mała, ale całe mieszkanie wypełnia się Jammą. A co jest jeszcze do zrobienia? Cały kurz z osiedla mógł przylec do jej okien. Jamma wstaje rano. W jej łóżku już tylko bałagan, ale bałagan łóżka jest cieniem nocy. Dlaczego Jamma nie opuszcza żaluzji? Dlaczego Jamma nie chce zapomnieć, dlaczego jest taka niedoświadczona? A przez to jest i w jakiś sposób dziewicza, ale nie dziewicza tak płytko, między nogami, tylko dziewicza wszędzie, najbardziej w głowie. W jej mieszkaniu nie ma telewizora, rzeczy jest w ogóle niewiele, urok Jammy nie pochodzi od makijażu. Jamma wstaje rano. A jakby cały świat, albo chociaż jego mikroczęść podporządkowuje się temu wstawaniu. I ściany odbijają światło, książki na półkach są jakby bardziej, woda nie kapie z kranów, nawet z tego, co jest zepsuty w kuchni, pan Marek znowu nie przyszedł i nie naprawił. Jamma wstaje rano. Po co Jamma wstaje rano?

C


Jestem spokojniejszy niż zwykle. Mogę się nie ogolić. Mogę się nie umyć. We wczorajszym brudzie zamknę wczorajszą pamięć i nie będę się zmywał. Czasami czuję się tylko fragmentami gestów, urywkami myśli. Zapalam papierosa. Chodzę po mieszkaniu. Wychodzę nago na balkon. Jednak się umyję. Do przeczytania jest dużo, dużo książek o psychologii, o ludziach, o miłości. Fascynuje mnie psychoanaliza autorów publikacji naukowych. Dlaczego ten temat, takie pytanie, wnioski, odpowiedzi? Widzę wtedy pisarza naukowego dokładnie tak jak siebie w pamięci. Ułamki ruchów, kawałeczki zdań. Nigdy nie myślę o twarzy. Twarz jest niewyobrażalna dopóki się jej nie zobaczy. Tylko jakiś mdły kontur i od razu zastanawiam się nad czymś innym.

D


- moja cipka jest taka mokra, masz trochę czasu?

- nie mogę iść do ciebie, bo muszę jeszcze dużo rzeczy zrobić w domu. na przykład ubrać choinkę i przygotować rzeczy na stół wigilijny.

- no, chodź. tak mi się chce...

- a nie masz okresu?

- no właśnie mam. taki malutki. nie masz ochoty?

- rano mi strasznie stał.

- i co? zwaliłeś?


- nie.

- no to chodź. proszę.


E


Jammę znałem już trochę czasu, ale dopiero ostatnio zaczęliśmy się do siebie tak naprawdę uśmiechać, rozmawiać i gestykulować jaskrawiej. Chodziła do mojej starej szkoły i ponieważ często załatwiałem tam jeszcze różne sprawy mieliśmy okazję minąć się, otrzeć czy choćby zderzyć wzrokiem albo właśnie specjalnie - nie zderzyć.
Jamma kiedyś wyjaśniła mi swoją deterministyczną teorię. Moim zdaniem musiała zmęczona czytać Hegla i trochę jej się pomieszało, a resztę żywcem zerżnęła. W każdym razie w skrócie według niej cała ludzkość była jednym, samonapędzającym się dążeniem do czegoś tam. Bo przecież wystarczy choćby szturchnąć niechcący kogoś na ulicy, by linia całego życia tej osoby skręciła o choćby kilka geograficznych minut. Jamma wyjaśniła mi, że urodziła się tylko po to, by ktoś spojrzał na nią w autobusie i troszkę się zmienił, a potem sam wykonał rzecz równie błahą napędzającą do jakieś czynności kogoś innego. Fatalnie banalna sprawa.
Jamma zaprosiła mnie w zeszłym miesiącu do siebie na noc. Jej rodzice wyjechali na działkę zamknąć sezon, bo w butach z wielkimi srebrnymi klamrami (ostatni krzyk mody - reklamowane w telemarkecie) szła surowa całkiem zima. Dokładnie nie pamiętam, gdzie mają działkę, wiem tylko, że trzeba jechać Przyczółkową, następnie Drewny wyjechać z Warszawy, skręcić w Mirkowską, a potem jeszcze kilka razy poskręcać w lewo i w prawo.
Oglądaliśmy jakieś głupawe filmy, ja ciągle nawijałem i nagle, mrucząc pod nosem jakieś "wiesz, co" czy coś w tym stylu przysunęła się do mnie bardzo pewnie (a przecież, cholera, byłem trochę starszy od niej i powinno to ją onieśmielić), i zupełnie jakby chciała przełączyć kanał czy przestawić doniczkę z kwiatkiem włożyła mi język w usta. No, nie tak jęzor mi włożyła w gardło, tylko tak lekko, czubeczek języczka, taki mokrutki, miły czubeczek. Było ciemno i nie widziałem jej, ale przecież zdążyłem się na nią napatrzeć wcześniej, więc mogę ją opisać. Miała kręcone, tak strasznie pokręcone włosy, całe w ciemnym blondzie, szerokie usta, bo dużo się uśmiechała, i nie tylko dużo, ale bardzo szeroko, a zęby miała duże, jak ktoś lubi to i nawet naprawdę ładne. Jak to sobie wszystko przypomniałem to nagle zauważyłem podobień-stwo do jakiejś mojej kuzynki i odsunąłem się na chwilę, ale zaraz to wyobrażenie rozmyło się i rozwiało po mieszkaniu
Potem spaliśmy sobie razem. To znaczy: żadnych, absolutnie żadnych seksualnych skojarzeń. Ja bardzo, bardzo we śnie swoim pogrążony nie słyszałem jak Jamma również śpiąc mówiła: Najważniejsze - to bycie sobą. I powtórzyła to kilka razy. Najważniejsze jest bycie sobą. Ja bardzo zmęczony, ze zmęczonymi czerwonymi i posiekanymi przez wiatry Warszawy ustami nie usłyszałem nic, a nic. Obudziłem się dopiero rano, kiedy Jamma wstawała. Bo Jamma musiała wcześnie rano wstać.

F


Pani Wanda Peretjatkowicz bardzo wyczerpana wraca do domu. Wchodzi schodami na swoje trzecie piętro. Rączka na poręcz, nóżka na schodek, rączka na poręcz, nóżka na schodek. Panią Wandę oświetla liche światło klatczanych żarówek. Pani Wanda patrzy sobie pod nogi, czyli głowę ma spuszczoną. Może ze zmęczenia. Może ze smutku. Może. Może.

Kochaj, jeśli chcesz być kochanym.

Reklama dźwignią handlu.

Pani Wanda lubi zapach metalu, lubi używać swoich ciężkich kluczy. Drugą ręką głaszcze wizjer. Czy sąsiad lub sąsiadka obserwują panią Wandę? Czemu nie. Ta perwersyjna świadomość rozciera pani Wandzie zmęczone plecy i masuje kark. Zanim pani Wanda weszła do klatki musiała iść w deszczu, albo innym smutnym zjawisku przyrody. Ale ona była dzielna i szła powoli. Pozwalała wodzie wsiąknąć w siebie. Zawsze chciała być nowoczesna a wnikająca w nią ciecz była pełna nowoczesnych myśli nie tylko współczesnych poetów, ale i innych miłych duszy ludzi.

Kto się czubi ten się lubi.

Mądry wybór.


Pani Wanda już zdjęła buty i idzie z przedpokoju do łazienki. Jej powieki, powieki być może jeszcze przedwojenne, powoli opadają i podnoszą się do góry. To wcale nie powinno kojarzyć się z zardzewiałymi, skrzypiącymi wycieraczkami w maluchu, ale skoro tak, to co na to poradzić? Czy pani Wanda najpierw naleje sobie wody do wanny, czy najpierw wysiusia się do kibelka?

Pieniądz służy człowiekowi.

Agresja rodzi agresję.


W dużym pokoju pani Wanda ogląda zdjęcia. Jest tam i zdjęcie jej córki, Jammy. Tak, Jamma. Jamma często mruży oczy. Czy to wina matki? Pani Wanda mówi coś do siebie. Dłoń kładzie na policzku, a palce spokojnie rozszerza. Bo pani Wanda od dawna czegoś szuka, a nikt nie może jej pomóc w tym szukaniu. Pani Wanda nawet nie wie, co takiego zgubiła. Pani Wanda podniosła się z fotela i teraz stoi naprzeciw okna. Ogniskowa soczewek zmienia się. Pani Wandzie nagle serce zaczyna bić szybciej i powietrze też jakby szybciej w panią Wandę wchodzi. Ale niestety. Tam za oknem nic. Prawie nic.

Na chorobę ci inne środki?

Bądź sobą wybierz Pepsi.




Marcin Cecko [ mako@waw.pdi.net ]------------





poprzednia strona ||| spis treści ||| następna strona
aktualny: flash ||| archiwalia ||| linki ||| kontakt ||| spis autorów |||